Zataczająca coraz szersze kręgi afera Amber Tusk wymaga rzecz jasna medialnego przykrycia jakąś wrzutką wymyśloną przez pijarowców naszego złotego płemieła.Oczywiście podchwyconą przez media. No i wałkowaną we wszystkich notatkach i komentarzach przez płatnych z kasy platfonsiactwa blogerów i koMENDAtorów.
Przykrycie afery Amber Tuska najlepiej zadziała,gdy będzie tego samego typu,czyli uderzy w rodzinę kozła ofiarnego.
Ponieważ w aferę Amber Tusk umoczony jest synek naszego złocistego płemieła,więc od jakiegoś czasu następuje w mediach kampania oddzielania od siebie dwóch Tusków.Tak jakby Michał Tusk nie miał nic wspólnego z ojcem,a co ciekawsze również nic wspólnego z Gazetą Wyborczą w której przepracował parę lat.
Ten brak koincydencji między panami Tuskami jakże jest widoczny w nagłówkach gazet i portali.W mainstreamie raczej brakuje dziennikarzy,którzy mieliby jaja walić tytułami:
"Syn premiera Tuska zamieszany w aferę"
"Syn premiera Tuska pracuje w aferalnej firmie"
"Syn premiera Tuska zamieszany w finansowe oszustwo"
A po dokonaniu dziennikarskiego śledztwa powinny pojawić się tytuły;
"Po co zatrudniono syna premiera Tuska?"
"Czy premier Tusk wiedział o oszustwach firmy swojego syna?"
No i najważniejsze na koniec;
"Czy premier Tusk krył oszustwa firmy syna?"
"Czy to za sprawą premiera Tuska ślimaczyły się dochodzenia w sprawie firmy syna?"
Tymczasem media zaprzestały eksponowania związków rodzinnych między panami,tak jakby panowie Tuskowie nigdy się nie spotykali ze sobą i nigdy nie rozmawiali.Jakby Michał Tusk nie był synem Donalda Tuska.
Przykryciem okazała sie sprawa wydania raportu zespołu p.Maciarewicza przez prywatną spółkę.Pomijając fakt,że raport ten jest dostępny w internecie za darmo,każda platfonsiacka menda pisząca lub komentująca coś w internecie podkreśla,że udziałowcem tej spółki jest teść p.Sakiewicza.Redaktora naczelnego "Gazety Polskiej"Teraz związki rodzinne są szeroko i chętnie podkreślane.I fakt zarabiania gotóweczki.
Te same mendy,które w sprawie związków rodzinnych w aferze Amber Tusk siedziały cicho,dziś mówią jednolitym przekazem.Jakże łatwo więc wyselekcjonować tych,do których dotarł partyjny esemes z dyrektywami. I banować ich na swoich blogach nie wchodząc w żadne polemiki.
Czego Państwu i sobie życzę