Dzień dzisiejszy,południe.Podstawa rosyjskiego budżetu,czyli ropa naftowa w odmianie Crude chodzi po 59,2 dolara za baryłkę. Psychologiczne wspracie na poziomie 60$ właśnie przestało istnieć. Z tym,że Ruscy nawet tego szmalu nie zobaczą,bo oni eksportują ropę Ural,która chodzi z reguły o 2-3 dolce na baryłce taniej niż Crude.
Dolar kosztuje już 57,5 rubla po dziennym wzroście o 3,34%. Taka skala ruchu charakterystyczna jest dla walut afrykańskich i południowoamerykańskich,a nie poważnego pieniądza,który dzienną zmianą o 0,2% trafia na czołówki gazet.
Euro drożeje o 3,96%,do poziomu 71,64 rubla.
Rentowność 10 letnich obligacji Rosji również dostała kopa w górę o 4,44% do poziomu 12,95%.
Taka dzienna zmienność rynku na dojrzałych i poważnych rynkach zdarza się rzadko,w momentach wywołanych przez czynniki pozarynkowe typu wojny,bomby terrorystów,gigantyczne katastrofy ekologiczne czy bankructwa powaznych globalnych firm.
Na wykresach par walutowych skojarzonych z rublem tworzą się formacje hiperboli,w przypadku których próba określenia docelowego poziomu jest niemożliwa. Hiperbole te potrafią długo przebywać na poziomach okreslanych przez tak zwane fundamenty rynkowe jako "nieracjonalne"
Centralny Bank Rosji próbując powstrzymac negatywne tendencje rynkowe właśnie podniósł podstawową stopę procentową o 1 punkt procentowy,(czyli 100 punktów bazowych) do poziomu 10,5%. U nas jakby co wynosi ona w tej chwili 2%.
Co dalej? Z ekonomicznego punktu widzenia wygląda na to,że odcinając ruskim dostep do finansowania można wyrządzić im całkiem niezłe szkody. Przy minimalnych nakładach własnych.
